Hamlet • Presse • Fotos • Film
Nasz „Hamlet“ i „nasz“ Hamlet
„Hamlet“ w reż. Krzysztofa Minkowskiego w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Kamil Robert Reichel w serwisie Teatr dla Was.
Uwspółcześnianie klasyki bywa groźne, ponieważ bardzo często przypomina wywarzanie szeroko otwartych drzwi. „Hamlet“ W. Shakespeare`a pierwszy raz przetłumaczony przez Wojciecha Bogusławskiego trafił do Polski za pośrednictwem niemieckiego przekładu Schroedera w 1797 roku. W Teatrze Ludowym w Krakowie za przygotowanie Shakespeare`owskiego dramatu odpowiedzialny był polsko – niemiecki zespół realizatorów: Krzysztof Minkowski (reżyser pracujący w Niemczech, ale urodzony w Polsce), Wojtek Zrałek-Kossakowski (dramaturg) i Konrad Schaller, który zajął się opracowaniem scenografii. Choć realizatorzy wspominają w nocie dotyczącej spektaklu o przekładzie Bogusławskiego, opartym na tłumaczeniu Schroedera, sami wybierają o wiele powszechniejsze tłumaczenie dokonane przez Stanisława Barańczaka. „Hamlet“ w założeniu Krzysztofa Minkowskiego nie jest dramatem rodzinnym, ale politycznym obrazem przemian ustrojowych dokonanych w Polsce (?) po 1989 roku. Historia współczesnej Europy, choć nie eksploatowana expressis verbis, bliższa jest założeniom reżysera niż jakiekolwiek inne tło historyczne. „Nasz Hamlet to tragedia człowieka na granicy politycznych systemów. Człowieka opętanego żądzą zemsty na ludziach, których kocha. Syn skrycie zamordowanego dyktatora dawnego systemu, który odchodzi w niepamięć i zostaje zastąpiony systemem nowym – kapitalistycznym, liberalnym, demokratycznym, tolerancyjnym, otwartym, kosmopolitycznym, laickim, lewackim – na który Hamlet nie może się zgodzić“ – tak definiuje determinację „Hamleta“ Wojtek Zrałek-Kossakowski. Powracający ze studiów w Wittenberdze Hamlet (Piotr Franasowicz) zastaje Gertrudę (Katarzyna Tlałka) w ramionach Klaudiusza (Piotr Pilitowski). Może zmienił się system polityczny, a Klaudiusz położył kres dyktaturze ojca Hamleta, ale matka, w ramionach wuja, to dla Hamleta rzecz nie do zaakceptowania. Konrad Schaller zaprojektował scenografię w taki sposób, aby przypominała hol socrealistycznego hotelu – nie jest to jednak socrealizm zaobserwowany, a następnie przeniesiony na scenę. Socrealizm Schallera to hybrydyczny twór, w którym schody prowadzące na piętro sąsiadują z jednej strony ze schowkiem na miotły, natomiast z drugiej z dość nowoczesną, jak na tamte czasy, windą. Idąc dalej zaobserwujemy duże drzwi prowadzące do kolejnych pomieszczeń tego współczesnego odpowiednika zamku króla Danii w Elsynorze. Bliżej tym wnętrzom do tych, które można zobaczyć w filmach osadzonych w okresie PRL-u niż kapitalistycznych, bogato urządzonych, w jakich mogliby mieszkać bohaterowie dramatu Shakespeare`a. Ten „nasz“ Hamlet zaproponowany przez Krzysztofa Minkowskiego grzeszy paradoksami. Z jednej strony tekst zupełnie nie pasuje do obranego kierunku inscenizacji, z drugiej postaci są osadzone w dramacie i jednocześnie kłócą się z jego wymową. Oczywiście, nie trzeba uwspółcześniać języka, żeby nadać samemu dramatowi charakter uniwersalny. Skoro jednak chce się mówić o przemianach ustrojowych, upadku jednego dyktatu politycznego na rzecz innego (w tym wypadku źle pojętej, liberalnej, obłudnej demokracji) – to tekst należy przynajmniej nieznacznie uwspółcześnić, żeby nie rozbijał struktury narracyjnej. Nie mam na myśli przepisywania Shakespeare`a, ale nie można mówić o szpadzie, kiedy w ręku trzyma się pistolet. Kapitalizm czy wolny rynek jest do pewnego stopnia zaprzeczeniem elementarnych założeń demokracji. Niby jesteśmy równi wobec prawa, ale za każdym razem jest to nie nasze prawo – raz ustanawia je ojciec Hamleta, innym razem jego wuj Klaudiusz, dlatego zawsze jest to prawo narzucone. Młody Hamlet nie może pogodzić się z tym, że to, co nowe jest nie tylko nie takie za jakie chce być postrzegane, ale w dodatku ma na rękach krew.Kluczowym dla tej interpretacji dramatu Shakespeare`a może być obsadzenie Piotra Pilitowskiego w podwójnej roli Klaudiusza i Ducha Ojca Hamleta. Z jednej strony dobrze ubrany biznesmen o nienagannych manierach, z drugiej wspomnienie dawnego ustroju (nie dość mocnego, by mógł nieprzerwanie trwać dalej). Opozycja między Pilitowskim a Pilitowskim pozwala zaobserwować bardzo niepokojące zmiany. Z wąsami czy bez, Hamlet czy ojciec Hamleta, to bez znaczenia: ludem rządzą „tyrani“, którzy bez względu na strój czy barwy polityczne nie znają litości. Majestat władcy, bez względu na osobę pozostaje majestatem władcy i ani dworzanie, ani tym bardziej żona władcy, nie mogą z tą prawdą polemizować. Gertruda nie znalazła miłości u ojca Hamleta, nie znajdzie jej także u boku Klaudiusza. Katarzyna Tlałka – jakkolwiek jej Gertruda została zdominowana przez konflikt syna z drugim mężem – prowadzi swoją postać interesująco. Jest zachowawcza i oszczędna, raczej introwertyczna, ale pod tą kamienną twarzą wczorajszej nieszczęśliwej wdowy, kryje się druga, jutrzejszej nieszczęśliwej żony. Warto zwrócić uwagę na postać Horacja (Antoni Paradowski), który w dramacie jest najbardziej oddaną Hamletowi postacią. Minkowski obsadzając Paradowskiego w podwójnej roli Horacja/ Guildensterna sprawia, że widz może poczuć się nieco skonsternowany, tym bardziej, że aktor lepiej radzi sobie z usłużnym Guildensternem, niż uczciwym Horacjem. Wszystko to, co Krzysztof Minkowski chciał powiedzieć Shakespeare`owskim tekstem nie mieści się w dramacie, stanowi naddatek – nieźle pomyślany spektakl, z naprawdę doskonałymi momentami, nie pomieścił politycznych antagonizmów, o których wspominał reżyser.
„Hamlet“ Minkowskiego jest trochę jak krzyk Ofelii, unoszący się wysoko nad rzędami foteli, aby zawisnąć w niebycie, znaleźć ukojenie w ciszy, która skłania do głębokiej refleksji.